Nagle z końca pokoju słychać kroki nowego przybysza. Ubrany jak zwykle w długie i czarne szaty podchodzi do fontanny i mamrocząc coś pod nosem, opiera swoją siekierkę o mur. Poprawiając ją jeszcze kilka razy tak by nie osunęła się, patrzy na całe pomieszczenie po czym zauważywszy kilka zgromadzony osób, wita wszystkich zgromadzonych.
- Witajcie! - oznajmia i zdejmując kaptur z głowy, dodaje po chwili do wychodzącego człowieka z laską - Coż, w końcu jaka byłaby ta robota, gdybyśmy nie musięli nic robić. Jednak to właśnie te wszystkie perypetie powodują, że jednocześnie jest to wszsytko niezwykłe, a zarazem monotonne...
Ale przynajmniej ładne tu mamy widoki... - powiedział, po czym zwrócił wzrok na toporek oparty mur obok niego
|