KromeR napisał(a):
Przeciez wy nigdy nie dojdziecie do porozumienia, bo poprostu roznicie sie w pojmowaniu tego do kiedy plod staje sie czlowiekiem. A to jest zalozenie podstawowe i bez porozumienia w tej kwestii cala dyskusja nie ma sensu. A w tej kwestii sie porozumiec nie mozecie.
W sumie logicznym byloby, jak gdzies kiedys czytalem, przyjecie ze czlowiekiem stajemy sie w momencie, gdy zaczynaja byc wykrywalne fale mozgowe. Logicznym, bo zanik fal mozgowych jest przyjmowany za smierc czlowieka. Nie plodu, nie zlepka komorek ale czlowieka. Wiec jaki poczatek, taki koniec.
Co do ochrony zycia poczetego. To niestety jest tak:
! ZALORZENIE: czlowiek przestaje byc plodem kiedy zaczynaja byc wykrywalne fale mozgowe
1. poki plod jest plodem, to nie ma mowy o zadnym morderstwie
2. jak plod nie jest juz plodem, a czlowiekiem to ma pelnie praw przyslugujacych kazdemu czlowiekowi.
Kwestia usuniecia plodu zagrazajacego zyciu matki... Wszyscy krzycza, ze plod ma prawa. A czy matka nie ma takich samych praw? Ba. Ma nawet wieksze prawa, bo to jest jej cialo. Bylo nim od urodzenia i to jej racja jest wazniejsza.
Co do ciazy w wyniku gwaltu to ciezko mi sie wypowiadac, ale wyobrazam sobie ze taka matka nie chcialaby takiego dziecka. Czemu ma wiec je nosic?
Ja generalnie jestem za samostanowieniem jednostki. Po to Bog dal nam wolna wole, abysmy z niej korzystali. A rzad zamiast pierdolami powiniem zajac sie tymi, ktorzy by chcieli miec dzieci, ale np. sytuacja ekonomiczna im nie pozwala. Dzis moj znajomy z pracy powiedzial "wiesz, jakbym mial pewnosc ze juz zapewnilem swoim dwom dziewczynkom przyszlosc, to bym sobie sprawil kolejne dziecko, moja zona tez mysli o tym...". I tu jest pies pogrzebany. Bo do rodzenia dzieci i przyrostu naturalnego nie przyczyni sie dawanie wejsciowek do kina i teatru, ani 1k becikowego.
To jest moje zdanie. A poniewaz wiem, ze ze zdaniem jest jak z dupa, to nie bede jakos staral sie nikomu nic udowadniac na sile.
Pozdrawiam.
IMHO Najrozsądniejsza opinia, jaka pojawiła się w tym temacie, szkoda tylko, że takie "umiarkowane" i rozsądne poglądy zdecydowanie przegrywają w zderzeniu z poglądami ekstremalnymi, zarówno w jedna jak i drugą stronę.
Również Pieszczoch ma rację mówiąc, że nie było by praktycznie sprawy gdyby ludzie byli odpowiedzialni i odpowiednio się zabezpieczali jeżeli nie planują dziecka. Niestety nie wszystko jest takie piękne, brak jakiejś naprawdę dobrej kampanii informacyjno-edukacyjnej wśród młodzieży sprawia, że dzieciaki dowiadują się wszystkiego od kolegów /z różnych innych niezbyt pewnych źródeł, przez co ich wiedza na ten temat jest mieszaniną faktów i mitów, co niejednokrotnie prowadzi do "katastrofy".
Zresztą pozostaje jeszcze pytanie o skutki nieodpowiedzialności. Czy jedna chwila głupiego zapomnienia powinna oznaczać całe życie konsekwencji? Bo dzieciak to nie jest 9 miesięcy, poród i po bólu, to jest decyzja i odpowiedzialność na całe życie. I nie ma znaczenia tutaj, że można oddać do adopcji, bo przecież to nie jest tak, że matka oddaje dzieciaka i "sprawy nie było", przecież zarówno ciąża, poród, i potem ewentualna adopcja ma ogromny wpływ na psychikę takiej kobiety. IMO powinno to być tak jak sugeruje KromeR, do pewnego stadium rozwoju aborcja powinna być dopuszczalna, owszem, można to obarczyć np dwutygodniowymi spotkaniami z psychologiem, czy w jakiejś grupie wsparcia dla matki bądź obojga rodziców, gdzie wyszkoleni do tego ludzie dokładnie przedstawiają blaski i cienie obydwu rozwiązań, możliwości adopcji, załatwiają też ewentualnie wszystkie formalności itp. itd.
Jeżeli natomiast chodzi o kobiety, które padły ofiarą gwałtu, to w ogóle nie dociera do mnie jak ktoś może uważać, że taka dziewczyna jest zobowiązana donosić ciąże. To jest chore... Jak by już sam fakt gwałtu nie był przeżyciem kompletnie druzgoczącym psychikę, sprawiającym niejednokrotnie uraz na całe życie to jeszcze rząd ma zmuszać takie kobiety żeby nosiły w sobie owoc takiego czynu? Jak w ogóle można coś takiego sugerować...
To samo tyczy się dzieci z wrodzonymi wadami, nie każda kobieta jest gotowa psychicznie na coś takiego, żeby wychowywać dziecko w jakiś sposób upośledzone trzeba mieć naprawdę silną osobowość i psychikę, inaczej kończy się to cierpieniem zarówno dla niego jak i dla rodziców. Można się jeszcze chwile zastanowić, czy takie dziecko gdyby miało szanse na jedną chwilę spojrzeć na swoją sytuacje całkowicie świadomie, to czy chciałoby tak żyć, ale to już kwestia na inną dyskusje.