Kassa porownanie w wielu miejscach jest bardzo trafne, ale tez momentami bardzo subiektywne (mozna wyczuc niechec do FFXI).
Kazdy mmo ( a nawet kazdy zwykly rpg) sprowadza sie zbierania itemow po to zeby zabijac coraz efektywniej - FFXI nie jest tu zadnym wyjatkiem. Trudno w grach doszukiwac sie jakis glebszych sensow.
Mi podobaly sie obie gry, w L2 gralem jednak ktorko wiec nie bede sie wypowiadal na temat endgame w tej grze. Gdybym na L2 trafil w czasach jego swietnosci zamiast upadku to pewnie zostalbym tam na dluzej.
Grafika, muzyka:
L2 jest ladniejsza gra, dlugonogim elfkom, az sie chce zagladac pod krotkie spodniczki.
Muzyka tez jest fajna.
FFXI jest taki bardziej surowy, mniej bajkowy co ogolnie moze sie podobac. Postacie tez ciegle wygladaja, poruszaja duzo lepiej niz w wielu zupelnie nowych mmo.
PvE, levelowanie:
Levelowanie w L2 to tluczenie tysiecy mobow (jak w starym, dobrym diablo). Malo myslenia, wiele klikania - ja osobiscie nawet to lubie, calkiem fajnie odstresowuje taka gra. Co jakis czas trafia sie quest, ale zazwyczaj jest prosty jak cep i tez polega na ubijaniu stad potworow.
Calosc jest na tyle prosta, ze swietnie sobie z nia radza boty - co moim skrowmnym zdaniem zabija ta gre i zniecheca uczciwych graczy.
Levelowanie w FFXI to albo bardzo zmudne i trudne solowanie, albo levelowanie w party w sposob inny niz w konkurencyjnych mmo.
Dobre party to strasznie szybkie levelowanie (nie ma drugiej gry gzie na level wystarczy zabic kilka silnych mobow zamiast setek slabych).
Dobre party to poezja. Kazdy w 6-cio osobowej druzynie wie co ma robic , calosc ubarwiaja efektowne skillchainy i magic bursty. Jest tez cos takiego jak expchain - bonus za szybkie zabijanie.
Zle party to dramat - ludzie umieraja juz przy dojsciu na spot (rozne moby w FFXI agruja na rozne rzeczy), potem nie jest lepiej - linki przy pulowaniu, hate na magach co owocuje tym ze gracze padaja czesciej niz moby.
PvP
W L2 jest open pvp, co samo w sobie juz dodaje grze fanych emocji. Do tego w endgame dochodzi siege, walki o tereny, wojny gildii - cos czego niestety nie sprobowalem, a czego bardzo tej grze zazdroszcze.
W FFXI pvp to dwa rozne zamkniete eventy. Nie ma tam mowy o ajkims zbalansowaniu klas, ale granie w zgranej druzynie dostarcza calkiem sporo funu. Sa nieliczni maniacy, ktorym sie taka zabawa nie nudzi.
Craft
W l2 craft jest tak naprawde jeden i to dostepny dla jednej rasy (sic!). Sprowadza sie tak naprawde do robienia z itemow +5 +6 z mozliwoscia lostow. Poprawcie mnie jesli sie myle.
W FFXI cratow jest klika, do tego sa subcrafty, wplyw faz ksiezyca, HQ i losty, ustawianie sie w odpowiednim kierunku w zaleznosci od krysztalu. Ogolnie to calkiem rozbudowany, oryginalny system i zajecie na cale lata.
FFXI poza tym wszystkim ma kupe roznych innych zajec nie zwiazanych z biciem mobow (o ktorych wspomnial Kass) co sprawia, ze grajac w FFXI nigdy sie nie nudzi, a raczej wprost przeciwnie ma sie frustrujace lekko wrazenie, ze nigdy nie starcza czasu na wszystko. Czlowiek kladzie sie spac z calym planem rzeczy, ktore bedzie robil jutro w grze i na ktore oczywiscie nie starczy czasu.
Endgame w FFXI jest super. Po pierwsze postac nigdy nie jest skoczona, bo zawsze albo brakuje suba, albo mozna zaczac robic nowy job, albo wyskilowac jakas bron, zdobyc nowy item. Capmpienie HNMow to tylko jeden ze sposob na zdobycie endgame itemow. Zreszta ma to swoj urok, bo albo jest czas isc afk na 1-3h
, albo mozna zaczac flame z wrogim LSem, lub zwyczajnie pogadac o dubie maryni (na co w innych sytuacjach w tej grze naprawde nie bardzo jest czas).
O genialnej fabule FFXI w misjach i questach nie bede pisal, bo to material na caly esej.