Mark24 napisał(a):
ale zauważ drogi przedpiśco, że Blizzard jako jeden z nielicznych jako taki balans w tym swoim WoWie po kilku miesiącach zrobił. Swoim warrkiem mogłem wygrać z każdą inną klasą jak i z każdą inną klasą przegrać.
Wez juz nie przesadzaj
Na pewno mogles wygrac z magiem, ale chyba afkujacym, albo w czasach gdy miales w lapie nienerfniete Unstoppable Force. Poza tym cale pre-TBC warkiem to przeciwko rozgarnietemu magowi miales problem, aby go choc raz trafic.
Mogl Cie wykitowac frostboltem rank-1, mogl Cie zamieniac w owce miliardy razy, odpalac toep-zhpc (czy jak to sie zwalo), a tak do pre-TBC naprawde wystarczylo, aby pamietal o zlotej zasadzie, ze robi blinka po intercepcie. Zawsze jak wygrywalem z magiem w rownym duelu to wiedzialem, ze akurat trafilem na retarda...
Analogicznie z Warlockiem - ostatni raz w pre-TBC balans przeciwko nim to byl jak nie mieli deathcoila, czyli gdzies w okolicach patcha 1.4
Potem potrafili Fury Warriorowi majacemu 4700 zycia, walnac openera z soulfire za 4k, zeby nie bylo, arms warek mial bodajze cos kolo 5100 zycia. Najlepsze bylo jak kupilem sobie drugie konto z lockiem. Po pol godzinie gry na BG bylem w stanie blue destro (!) lockiem rozwalac warka w odpowiedniku T2, tak, ze mial problemy, aby mnie dotknac. Wystarczylo, ze mialem wystawiona babeczke, a przeciez nawet jeszcze nie doszlismy do etapu soulink.
Balans warriora ? Nie zartuj. Robilem sobie duele w stojce z kumplem warriorem. Okolo 100. Stalismy naprzeciwko siebie i naparzalismy auto atakiem + shouty + talent za 30 pkt. Gear mielismy porownywalny. Efekty ? Poczawszy od moich zwyciestw na poziomie, gdy on mial 0 % zycia to mi zostawalo 60-70 % zycia, poprzez walki stykowe, a zakonczywszy na walkach, ze ja mialem 0 %, a on 60-70 %. Byly jeszcze lepsze walki, nie majac Fury gearu, zdarzylo sie raz czy dwa, ze w Arms buildzie, wkladal dual wield i ... wygrywal.
Problem warriora byl od zawsze taki, ze byl na maxa randomowy, jak wjechales w kogos i nie critnales to juz miales duzy problem, albo ktos zarzucil sobie shielda i tez - jak kritniesz to bedzie niezle, jak nie, no to jestes ugotowany.
Oczywiscie byly klasy, gdzie moznabylo fajnie powalczyc, ale ewidentnie miedzy paroma kombinacjami nie bylo zadnego balansu.
Jak dla mnie to narazie w AoC jestem w stanie moim Conquerorem zabic kazdego, albo chociazby uciec. Moge sie zaczaic nawet na durnym stealthcie i dopiac swego. W wowie nie moglem. Pamietam, ze nawet zdarzalo mi sie szarzowac maga, ktory mial 20-pare % zycia, malo many i dostawac ostry wpierdziel bo np. potrafil zrobic smiesznego dodge'a na pierwszy cios po szarzy, w rezultacie ciagle mialem w oklicach 15 rage. A on mial nova, sheep, blink, trinkety itd. itp.
Wg mnie jak obaj gracze mieli podobnego skila to przy pewnych kombinacjach niemozliwoscia bylo wygrac, nawet uwzgledniajac czasem duza przewage (klasa bije moba, ma mniej zycia, czy mniej many)
Reasumujac - mimo wszystko wole AoC'owy brak balansu niz WoW'owy. Bo w AoC mimo wszystko mam wrazenie (moze i mylne), ze mimo wszystko cos moge zrobic. A w wowie ? Pamietam jak wygladaly walki mojego orka z rogalami, pare miesiecy po premierze. Rogal pol minuty trzyma mnie w stunlocku i wszystkich innych pierdolach. W koncu staje sie immune na wszystkie pierdoly i zwykle byly 2-3 ciosy i rogal juz byl na egzekucje (pamietam jak z deathbringera mialem heroic striki za ok. 1,6k hp, prawie jak MS'y z 2h). Przy rogalach wrecz ziewalem choc w duzej mierze tez dlatego, ze racial byl overpowered :d
Cytuj:
papier - kamień - nożyce to wręcz przeciwieństwo balansu.
Papier - kamien - nozyce to utopia. Jak dla mnie to jest najwiekszy bezsens. W wowie wygladalo to tak, ze pre-TBC przez powiedzmy rok, ziewalem jak rogal we mnie wjezdzal, a z drugiej strony przeciwko magowi to moglem isc do lodowki po piwo bo moje szanse rownaly sie szansie na wygranie 6 w totka...