Wiem, wiem. Chodzi mi o normalny serial, z aktorami.

Ostatnie info dotyczące tego, jakie pamiętam, to zakończony casting do serialu i przymierzanie się do produkcji.

Czy to prawda, że najnowszy star trek jest wstępem do remake serialu?
Bo przyznam szczerze, że film z Sylarem na pokładzie miał w końcu "to coś" w sobie. Lepsze to niż patetyczni aktorzy z łysym pedałem na czele.

Bo ten serial to kontynuacja filmu.

X.

Całej dramaturgii zebranej z nowej trylogii nie starczyłoby by dorównać finałowi finałowej walki Luke'a z Vaderem. Te emocje, ta muzyka!

eee tam... ostanie 30 min Zemsty Sithow daja rade....

Ogolnie jedynie Zemsta wytrzymuje jako tako porowniane ze stara trylogia.

Motyw późniejszych ''rozmów'' Obi-Wana z Qui Gonem był chyba przez Lucasa pisany na kolanie.

Nie wiem, mnie walka na Mustafar w ogóle nie kręci, oczojebna dyskoteka za którą nawet nie da się nadążyć. Yoda vs Palpatine zabawiający się w Dragonballa to już w ogóle totalny fail, przy tej scenie Lucas obdarł te dwie postacie z wszelkiej godności (znaczy w sumie Yodę już w Ataku Klonów). Jedyny pojedynek na miecze świetlne który naprawdę trzyma poziom to Qui Gon i Obi Wan vs Darth Maul - udana choreografia, świetny podkład muzyczny no i mózg widza jest w stanie zarejestrować co się w ogóle dzieje na ekranie.

No ja nie miałem problemów z rejestracją walk w nowych Gwiezdnych Wojnach, za to te w starych wydały mi się właśnie trochę nudne, po takiej dawce akcji z I-III.

Kwestia gustu, gdybym obejrzał Star Wars gdy byłem dzieckiem, to jestem pewien, że miałbym zdanie takie jak większość ludzi, właśnie z sentymentu.

Trochę zastrzeżeń mam jeśli chodzi o I-III, natomiast walki to akurat element który mi się podobał.

Filmy to szatan.

starasz sie o tytul debila roku na mmorpg.pl?

Nie mam szans na ten tytuł twoja kandydatura jest zbyt silna.

jak bi co powiedziec grzecznie mugrim abys zrozumial? Wypierdlaj i nie smiec w moim topiku...

Antychryst - odradzam, tzn jak ktoś chce obejrzeć to na kompie, bo na kino szkoda pieniędzy, chociaż pewnie i tu trafi się parę osób twierdzących, że to epokowe dzieło niedocenione przez plebs. A pomijając walory artystyczne filmu - cała ta afera wokół jego brutalności to zwykła zagrywka marketingowa.

Zapowiada się ciekawie...

Antichrist - jezus jaki szatan! reżyser konkretnie pojechał po bandzie momentami mocno przesadził ; od początku widać, że ten film to eksperyment, inne podejście (coś jak Let the right one in) do horroru itd. ale jak dla mnie tutaj nie wypaliło ; przydługawy buildup, mało nastroju, grozy brak, treść właściwą trzeba mocno poszukać...no ale jest kilka totalnie zrytych scen, dawno nie widziałem nic bardziej pojebanego (może Irreversible), trochę osób wyszło wcześniej.

no ale miny ludzi po seansie - priceless (what the fuck wypisane na twarzy) ; można obejrzeć żeby spróbować horroru od dupy strony, niektórym się podoba (opinie są skrajne), mi akurat niezbyt podeszło...na pewno nie jest to film do popkornu, do multipleksów też zajebiście nie pasuje

gówno dla ludzi z gównem w głowie

Ale Dafoe gra

U was też ryli z tego gadającego lisa?