lookazz napisał(a):
pink floyd po sydzie to dupa
Gówno prawda.
Psychodeliczny rock, jaki grali z Sydem był czymś nowym, dziwnym, przerażającym i ciekawym w tamtych czasach. TPATGOD ( spoko skrót nawet ; )) był dobrą płytą, naprawde dobrą i może gdyby Syd nie odszedł ( odszedł, taa chie chie ), to zapewne kontynuowali by tą politykę co na dłuższą metę by ich zgubiło. Sami o tym mówią w Live at Pompei - że chcą odciąć metkę, którą wypracowali sobie z Sydem i pójść w innym kierunku, w kierunku progresywnego rocka, a to był strzał w dziesiątkę. Echoes i Atom Heart Mother suite to cud, miód i orzeszki. Najlepsze kawałki progresywnego rocka jakie świat słyszał i nie pierdolcie, że nie. Dojrzali, a wraz z nimi ich muzyka. Podjęli poważne tematy ( śmierć, milość, życie, wojna, choroba, totalitaryzm, wyzysk etc etc ) i przedstawili go na swój, ten zajebisty swój sposób. Z Sydem to była w sumie taka zabawa młodych muzyków słowem i instrumentem, teksty o mrocznej łyżeczce, czy o gościu, który kradł bielizne były kontrowersyjne i zabawne, sami przyznacie, ale jak długo mogli by wymyślać takie rzeczy? Długo, bo aż jeszcze na jedną płytę - A Saucerful of Secrets. Zła nie była, ba - jeszcze lepsza od poprzedniej ( w/g mnie np ; P ), ale było już w niej słychać tą zmianę z zespole, przejście z jednej formy w drugą i takie tam blablabla...
Reasumując : Stwierdzenie, że Floydzi po Sydzie, to nie floydzi, a dupa, to obraza dla tego świetnego zespołu. Z Sydem po prostu grali coś innego, młodzieńczy, szaleńczy psychodeliczny rock - najlepszy jaki powstał. Jedna płyta a tak bardzo wpłynęła na ukształtowanie tego gatunku. Kwestia gustu lookaz, ale pisanie takich nomen omen herezji ( spalić go! ) zasługuje na odezw. Floydzi dali światu więcej, niż się wydaje. Do tej pory są najlepsi ( może to kwestia lat, w których tworzyli, a może nie ) i długo, długo nie będzie jeszcze takiego zespołu jak oni. Z taką historią, dorobkiem i zasługami. Wniosek jest jeden - Pink Floyd ponad wszystkich na zawsze aaaa...