Jestem rocznik 1990, w gimnazjum szału nie było, od 6 roku życia uczyłem się angielskiego w Empiku, skończyłem równo z gimnazjum, jak miałem 16 lat. Wiązałem z tym przyszłość w LO, profil wybrałem angielski-historia-wos, tu działo się dość różnie.
Z wos'u było do dupy, nie nauczyli nas nic, historia zajebista, angielski różnie... Raz był, raz nie, raz coś się nauczyłem, raz nas olała. III klasa, trzeba było się rozglądać co dalej. Zdecydowałem sie pisać angielski (roz), polski (podst), historia (podst). Tego ostatniego żałowałem, bo byłem dobrze przygotowany, ale cóż, nic to nie zmieniło w przyszłości.
Przeglądałem strony szkół wyższych, wybrałem UAM w Poznaniu, szkoła raczej dobra, niedaleko (jestem z Kalisza, jakieś 110km), pozostawała sprawa profilu. Myślałem nad fil. angielską, ale tam wymagali oprócz roz. angielskiego także roz. polski, ale nie mogłem go wybrać, ponieważ w LO miałem FATALNĄ nauczycielkę, najgorszą jaką widziałem do tej pory. Alternatywą, która tak naprawdę z czasem stała się moim priorytetem została historia, ta sama szkoła.
Wyniki matur było całkiem, całkiem, ang 86%, polski 70%, historia 90%. Po maturze żałowałem historii jeszcze bardziej, bo roz. było dla mnie i dla wielu znajomych prostsze, życie.
Z kumplem liczyliśmy, że próg na studia będzie wynosił ok. 50%, w rzeczywistości wynosił 30%. Jak się okazało brali wszystkich, odpada masa w ciagu I roku (Rok temu na I roku było 130 studentów historii, na drugim jest 35...). Na filologię próg wyniósł ok. 75%, angielski wystarczył, tak jak się spodziewałem zdecydował polski. Musiałby mieć 50% z rozszerzenia, trudno.
No i wylądowałem na historii, w Poznaniu, na UAMie. Praca? Wiem, nie ma po tym zbyt wielu perspektyw, ale studiuję to, co lubię. Nie byłbym w stanie iść np. na kierunek związany z fizyką. Mimo, że lubię matme, jestem dobry, to fizyki nienawidzę.
Może na drugim roku, o ile oczywiście zdam zacznę jakiś drugi kierunek. Myślałem nawet nad poprawą matury z polskiego i zaczęcie na drugim roku filologii, ale nie mam czasu na naukę na maturę, mam do przeczytania miliard książek z historii.
Praca się znajdzie, na pewno nie w zawodzie, może jakaś administracja, polityka..
Cashasty napisał(a):
Reasumując :
spedzisz reszte zycia zastanawiając się co zrobić aby zarobić i się nie narobić.
Przynajmniej tak wnioskuje z waszych wypowiedzi.
Wszystko w tym temacie.