lookazz napisał(a):
pilot samolotu musi słuchać 'szefa załogi' - Kaczyńskiego, który nie zgodził się na lądowanie gdzie indziej bo się spóżni.
Już to pisałem, ale będę powtarzał do oporu. Kapitan statku powietrznego na jego pokładzie, po odprawie, nie ma nad sobą zwierzchnika. Samolot w powietrzu jest obiektem eksterytorialnym, a prawo do decydowania o jego losie (i losie jego pasażerów) ma kapitan. Kapitan i tylko kapitan podejmuje decyzje, sam.
To samo funkcjonuje we wszystkich działach, gdzie pracuje licencjonowany personel lotniczy.
Spróbuj sobie wyobrazić sytuację że do kontrolera ruchu ltniczego przychodzi minister infrastruktury i mówi mu jak ma pracować i jakie przyjąć zasady separacji samolotów. Albo prezes PLL LOT idzie do mechanika 737 i pokazuje mu którą śrubkę ma przykręcić i w które miejsce.
Mało prawdopodobne, prawda? No. To dyskusja z pilotem na pokładzie lecącego statku powietrznego jest chyba jeszcze bardziej absurdalnym
pomysłem. Nikt o zdrowych zmysłach nie każe pilotowi lądować jeśli pilot sam tego nie chce (in before: widocznie ten kto mu kazał nie był normalny QQ).
tak jest w lotach rejsowych, nie wierze, że w samolotach rządowych kapitan nie uzgadnia i nie konsultuje swoich decyzji z prezydentem/jego rzecznikami, czy jak w przypadku tego samolotu chociażby z pracownikami BORu.