Hamilton przed wyścigiem w Abu Zabi miał... 24 punkty straty do liderującego wówczas F. Alonso. Za zwycięstwo dostaje się 25 punktów, więc by został mistrzem musiałoby się spełnić parę warunków:
- Alonso nie może ukończyć wyścigu, ewentualnie może go ukończyć na niepunktowanym miejscu (tu już sprawdźcie sobie sami ile razy w tym sezonie kończył wyścig poniżej pierwszej dziesiątki, lol)
- żaden z kierowców Red Bulla (czyli zarówno Vettel jak i Webber) nie mogli ukończyć biegu na wysokich miejscach. Najnormalniej w świecie nie chce mi się liczyć, na których, ale biorąc pod uwagę ich postawę w całym sezonie i wyniki kwalifikacji - MUSIAŁBY SIĘ ZDARZYĆ CUD BY CZARNOSKÓRY RODZYNEK W STAWCE JEŹDŹCÓW FORMUŁY MIAŁ REALNE SZANSE NA TYTUŁ.
Szanse miał, ale czysto matematyczne.
Tak naprawdę liczyli się tylko Alonso, Vettel, Webber.
Poza tym - Lamoon - nie wiem co bierzesz, ale to musi być naprawdę mocne. Hamilton przyjechał 3 pozycje wyżej niż Kubica, przez większość dystansu nawet nie zagrażał Vettelowi. Faktu się naczytałeś? Bo pierdolisz jak potłuczony. Zrób może temat o tym, że Hamilton nie zdobył tytułu bo całą noc musiał trzymać kredens...
Fakt, Alonso był liderem przed ostatnim wyścigiem i miał realne szanse na tytuł, ale Ferrari zafundowało mu wymianę opon w niefortunnym momencie i wyjechał za Pietrowem (który swoją drogą cały sezon posysał) i po minięciu linii mety wygrażał Ruskowi pięścią.
"czy nikt nie może im wbić do pustych łepetyn, że warto oglądać cały sezon albo się czymś zainteresować zamiast stukać głupie posty"
EDIT: bo to mnie zabiło:
Cytuj:
Piłka Nożna, ostatnia kolejka, jakiś goniący ogon zespół w tabeli przegrywa i spada do niższej ligi. I zaczyna się labidzenie że jakby tamci się podłożyli to by nie spadli. Normalnie kurwa złośliwie wygrali.
Możesz dać jakiś przykład gdzie piłkarze płaczą (bądź "labidzą", cokolwiek to znaczy) bo rywal się nie podłożył?