pierwsza gra w dreadfleeta za mna. mata niestety slizga sie po stole (i to mimo tego,ze stol byl wylozony wykladzina), jedyna metoda imho to tasma maskujaca(ta taka malarska,co sie latwo odkleja i generalnie nie niszczy stuffu przy odrywaniu), naciagnac szmate i poprzyklejac na rogach.
jest to zdecydowanie bardziej bitewniak,niz planszowka. w sumie fajna sprawa, bo za ok 300zl dostajemy mate z wysepkami,wrakami,podrecznik,stateczki,miarki,kosci itp,itd - w zadnego bitewniaka chyba tak tanio nie zagramy (nie mowiac o tym,ze nie ma tu dodatkowych modeli do "dokupienia").
rozgrywka podzielona jest na szereg tur, wpierw rollujemy na inicjatywe(kto pierwszy bedzie wykonywal akcje), po czym gracze sprawdzaja statusy statkow, ciagna karty "fate" (wydarzenia losowe) i przystepujemy do glownej fazy:
1. gracz wybiera statek,wybiera rozkaz (dodatkowy skret,naprawa itp),wykonuje ruch i ewentualny ostrzal + abordaz.
2. drugi gracz wybiera statek itd...
3. pierwszy gracz wybiera statek...
i tak az akcje wszystkich statkow zostana rozegrane. koniec tury.
calkiem fajne jest to,ze na przemian sie rusza statki,dzieki temu nie ma sytuacji, w ktorej jeden gracz czeka 20min na akcje przeciwnika i tylko kumuluje straty (hoho warhammer 40k),fazy z kartami tez sie w sumie wykonuje praktycznie rownoczesnie.
gra idzie szybko, ALE, ale,ale ale - trzeba jednak znac chociaz w miare angielski.
karty fate sa doslownie "kazda inna", czysto opisowe - zadnych prostych komend, i niestety moja gra dzisiaj dlugo trwala glownie ze wzgledu na problemy jezykowe przeciwnika (a glupio bylo mi czytac karty za niego).
tak czy siak poki co bardzo mi sie podoba, sadze,ze warta tych 300zl, chociaz jakbym nie mial wogole doswiadczenia z bitewniakami i malowaniem, to pewnie bym sie poddal (+koszt znacznie rosnie-farby i pedzle)