tak starczy zrozumiec, ale to nie znaczy, ze zawsze bede to pamietal. Spora czesc rzeczy bym musial sobie dluzsza chwile przypominac.

A zrozumienie dla matematyki a high end matmy to tez roznica :p

a kiedys przegladalem program dla studiow z infy, wychte maty.

Matma uczy rozwiazywania problemow, a nie zadan.

trudno mowic o rozwiazywaniu zadan jak sie ma dane same literki ;d

nie mozna solvera jakiegos uzyc czy cus ;p

Na politechnice uczą tylko liczyć - to jest podstawowy problem. Jadą od X lat ze skryptów i cóż poradzisz - dupa jednym słowiem. Ja wiem, że czeka mnie kurs poprawkowy bo to jest nie do ogarnięcia jednym słowem. Trza spędzić xx godzin i tyle - niestety....

Poza tym, na tą praktykę trza mieć czas - i to sporo.

@zaboleq
mnie tez czeka poprawka z anala ehh,ale te twoje zadania nie sa w chuj hardcorowe tbh

w 1 masz policzyc ekstrema lokalne wszedzie i sprawdzic czy pasuja do obszaru, a potem liczysz warunkowe na prostych x=0 i y=0 jak sie nie pierdolnalem.

2. na oko bedziesz musial rozbic na dwa obszary calkowania, narysuj sobie i wyjdzie.

3. masz tam paraboloide obrotowa i stozek, w przecieciu bedziesz mial okrag, podstawiasz biegunowe i jedziesz.

4. cos z dupy.

4te to ten sam typ co 3cie, tyle ze mnozy sie jeszcze przez stala.

Wiesz - dla mnie są hardkorowe bo niestety nie poświęciłem wystarczająco dużo czasu a ja to muszę jednak przerobić swoim tempem a nie całą analize w tydzień co jest nie do ogarnięcia kosztem pracy :/.


Zapewne w przerwie semestralnej etc będę to kumał i pewnie skumam bo nie jestem strasznie głupi ale to mnie to jest hardkor mieć to wszystko w jednym semestrze i tyle . Część osób tych bardziej kumatych jest w stanie to zrozumieć ale ja muszę ostro przysiąść i wiem, że nie zdążę do poprawki egzaminu:).

Po prostu człowiek podszedł niepoważnie do tematu

Normalne, jak czegos nie uzywasz, to zapominasz. Zwlaszcza jezeli uzywasz tego jedynie przez pol roku/ rok na zajeciach.
Odnosnie samych studiow informatycznych... Z matma nigdy nie bylo problemu natomiast dobijaly mnie wszelkie przedmioty "elektroniczno - elektryczne" typu teoria obwodow, czy np. miernictwo (informatyka na wydzialem elektroniki stad taki program, ale innej mozliwosci na polibudzie nie bylo - przynajmiej w czasach jak studiowalem).

Problemem matematyki (IMO), nie jest to, ze jest trudna, bo w sumie nie jest. Problemem jest to, ze matematycy z upotem godnym lepszej sprawy zapisuja wszystkie rowniana uzywaja pojedynczych liter. A jak im sie konczy alfabet lacinski to uzywaja greckiego. Strach pomyslec co bedzie jak im sie grecki skonczy. W fizyce jest podobnie.

Byloby duzo latwiej jak zamiast pojedynczych nic nieznaczych literek byly uzywane pelne nazwy zmiennych. Bo w tedy sie patrzy i odrazu wie ocb, a tak patrzysz na E=u-o/r*t+g+a*w/c i myslisz WTF !?

no fakt, to troche tak jakby w programowaniu uzywac jednoliterowych zmiennych. Czytelnosc kodu zajebista;)

m3h, ja do dzisiaj nie wiem co to jest całka i dobrze mi się z tym żyje

@inside
a wyobrazasz sobie liczenie czegos na papierze z dlugimi nazwami zmiennych?

@enhu,
powiedz ze zdales analize pls.

Matematyke tez sie da wykuc na blache. Jak przerobisz odpowiednia liczbe zadan to potem robisz copy&paste wlasciwie. Nie musisz rozumiec. Jak studiowalem swego czasu na wydziale fizyki uw (nie skonczylem co prawda bo zmienilem studia) to rzadko trafialy sie zadanka z matmy co wymagaly zrozumienia. Fizyka wymaga zrozumienia problemu i zapisania rownania. Matma to tylko narzedzie. Jak zrobiles odpowiednia ilosc calek/rozniczek to cie nic nie zaskoczy.

Notacja w matematyce to oddzielna historia. Znalem przypadek profesora co hebrajskiego uzywal. W sumie alef jest dosc popularne.

Edit: mówie o analizie. W alegebrze na przyklad w teorii grup moze niezle glowa spuchnac przy pewnych zadaniach. hehe

Wyobraz sobie, ze sobie wyobrazam.

Studiowałem sobie automatyke i robotykę na polibudzie, po roku mieliśmy jakieś ćwiczenia, na których najpierw uczyli nas jak tłoczyć monety, na drugich jak spawać, potem jak odlewać itd
W końcu na któryś ćwiczeniach nie wytrzymałem i pytam doktorzyny po jaką cholerę ja to robię, na to biedak mi odpowiada, no przecież musimy Wam jakoś zająć czas...
Do tego kilka rozmów ze szczerymi wykładowcami i zwątpiłem, 2 semestry urlopu, a potem zlewka i już nie wróciłem.
Z perspektywy czasu powiem Wam, że podjąłem dobrą decyzję, jakbym miał tam jeszcze 2,5 roku marnować czas to bym gówno w zyciu zrobił.
Po rzuceniu studiów w pizdu od razu podjąłem robotę i od tego czasu w sumie bez przerwy pracowałem.
Na rozmowach kwalifikacyjnych począwszy od gadu-gadu, a skończywszy na firmach zagranicznych żaden hrowiec nie miał problemów z tym, że nie ukończyłem polibudy. Co wiecej raz nawet gość po tym samym kierunku stwierdził że też o mały włos nie olał studiów, ale starzy go dojebali i skończył na siłę.
Jebać studia, zostań ninja!

tzn. ze teraz jestes mistrzem w shaolin? rzuciles i czym sie zajales, bo nie czaje ;d

Pracą sie zajął.

Pierdolenie. Studia sa potrzebne ale trzeba wybierac kierunek z glowa. Problemem jest archaiczny system ksztalcenia w Polsce. Oderwany czesto od pracy zawodowej. Sek w tym, ze po dobrym kierunku scislym (nawet mocno abstrakcyjnym) mozna byc i programista i analitykiem czy nawet managerem jak sie ma dodatkowe skile. A po humanistycznym mozna posiedziec na kasie. Ja juz dobijam do 30 ale ciagle costam studiuje podyplomowo , bo zwyczajnie lubie. Z tym, ze kierunek powiazany z praca i prowadzony przez ludzi zaangazowanych w branze.

sprecyzuje pytanie w takim razie- jaką pracą?

ja studia wspominam glownie jako "fun", a uczylem sie tego co uwazalem, ze jest spoko lub moze sie przydac. Pierdoly jak "techniki komunikowania SIĘ" olewalem w ch.

teraz jestem na podyplomowce, gdzie sa calkiem fajni praktycy... i chujowi teoretycy, ktorzy pierdola glupoty, ze nadrzednym celem przedsiebiortswa nie jest zarabianie kasy...

ale chyba najlepsza droga w karierze to-> zawodowa (gdyby byly lepsze) -> wieczorowe LO -> studia. Tylko, ze cala mlodosc w pizdu ;d

Ale ty na towarce byles. Tam po drugim roku sie wszyscy nudza ;]