Skonczylem ME3, wiec w koncu moge zajrzec do tego topicu.
Spoilery ahead obviously: Mi sie zajebiscie podobalo. Mimo, ze jest to oczywiscie najgorsza czesc z trylogii. Takze ten: 1. Zakonczenie - podobalo mi sie. Wszyscy placza, ze Bioware niedobre, bo a) wybory z gry pozornie nie mialy znaczenia, b) nie powiedzieli nic nt. tego co bedzie pozniej. Co do b), to uwazam, ze zrobili BARDZO dobrze. Uwielbiam takie rzeczy. Gra byla o konflikcie z reaperami. Zakonczenie tego motywu jest. To co bedzie pozniej to juz zupelnie inna historia (tym bardziej, ze Szepard ginie w 3/4 wypadkow - wiec jak mamy wiedziec co bedzie dalej?). A jak komus taka konwencja nie podchodzi to moze sobie sam dospiewac zakonczenie. Nie ukrywam, ze bardzo mi sie podobalo, ze w Dragon Age'u moglem sobie przeczytac jak +/- potoczyly sie losy postaci/ras w zaleznosci od moich wyborow. Ale to tez pozostawialo niedosyt, bo czlowiek zawsze chcialby zobaczyc JESZCZE wiecej. Takze ja po prostu sobie uznam, ze Garrus dyma Tali i wspomina od czasu do czasu Sheparda, ze Gethowie i Quarianie zyja razem, ze Kroganie wybuduja sobie nowa zajebista i w miare spokojna cywilizacje etc. etc. Co do a) - wybory z ME1, ME2, czy nawet ME3 MIALY efekty. Po prostu te efekty bylo widac w trakcie gry, a nie na jej koncu. A finisz tez byl w pewnym sensie podkresleniem calej serii - jeszcze jedna ciezka decyzja. Z reszta, ja tu podzielam zdanie Xantha - zabawa jest w trakcie gry, nie na jej koncu. Wazna jest sama podroz, a nie koniec drogi. A podroz byla swietna. 2. Rozmowy - niestety te byly strasznie obciete. Poziom ME2 byl ok, ale tutaj przesadzili. Nie moglem sobie nawet pogadac z Jokerem, ani z nikim z teamu - wtf. Wiem, ze w ME1 i ME2 i tak rozmowy z druzyna nie byly zbyt rozbudowane, ale dawaly chociaz podstawy ku temu, by wsiaknac w ten swiat, pojawic sie na chwile na Normandy i pogadac z kimkolwiek. A tu chuj, 2 kwestie do wysluchania, a potem zapetlone 'Go away'. Dobrze, ze chociaz jak juz przychodzila jakas gadka to dialogii byly dobrze napisane. 3. Druzyna - wielki niedosyt mialem po ME2. Duzo mniej postaci, nagle Normandy sie zrobilo puste w chuj. Pusty life support - wtf? Fajnie, ze chociaz mozna bylo spotkac wszystkich i zobaczyc co przez te 6 miesiecy robili, gdzie wyladowali etc. Ale i tak bylo spoko w sumie. Nawet Protheana fajnie ogarneli, znacznie lepiej jak Legiona w dwojce. 4. Ogolnie reszta: Gameplay byl spoko, transfer prosto z ME2 z malymi tweakami - plus. Fabula i poszczegolne sceny - plus (pomijajac pierwszy sen i melancholiczne opuszczanie Ziemii - wtf). Zwlaszcza smierc Mordina. Lepiej jej zrobic nie mogli. Jego kwestie byly doskonale, a jak zaczal spiewac to... Az mi sie smutno zrobilo :< Nie wiem o czym jeszcze powinienem wspomniec. Wiec tutaj poprzestane.
Jeszcze tylko dwa slowa o tym dlaczego Bioware jest chujowe - galactic readiness. Laczenie multiplayera i single playera to najwieksze skurwysynstwo ever. Ruch zrobiony tylko po to, zeby zmusic ludzi do kupienia oryginalu. Twierdza, ze niby da sie zdobyc 'najlepsze' (w sensie te potrzebujace najwiecej EMS) zakonczenie bez multiplayera, ale jakos nikomu jeszcze sie nie udalo. 10 tys. punktow to w chuj. Ja mialem 7k po zrobieniu wszystkich sidequestow, a mialem sejw, ktory byl praktycznie perfekcyjny z ME1 i ME2 (nie udalo mi sie Zaeda zachowac loyalnego i Jack, ale tylko ten pierwszy mial wplyw na GR - to i tak tylko 25 punktow). Krotko mowiac, stracili klienta. Juz nawet myslalem o kupnie, bo gierka jest konkretna, ale tutaj stracili mnie jako klienta. A no i animacja biegania jest chujowa jak barszcz.
|