Konrador - jak zwykle wielki LOL.
Człowiek, który uważa się za mężczyznę, pisze z dumą o genitaliach (podejrzewam że nie o swoich), a odwaga cywilna na poziomie czteroletniego gówniarza, który zniszczy koledze zamek z piasku w piaskownicy, wyzwie go od gówień, a po minucie już chowa się pod spódniczką mamusi.
Art:
"ze PvP nie oznacza braku RPG bo to ze gracze walcza ze soba nie musi oznaczac, ze nie moga wczuwac sie w postac"
Ja o tym wiem, ale zdaniem konradora i jemu podobnych qwakowców - "gra z safe zonami ssie" - prawie cytat. Zresztą wielkrotnie pisałem, że w każdym mmorpgu jest PvP (znajdź chociaż jeden tytuł gdzie nie można skillować innego gracza - simsy odpadają
Tylko zauważ, o co walczy konrador - o brak safe zonów, o PvP wszędzie i z kim popadnie - bo to mu daje największą radość. I o tym właśnie piszę!
Karol666
"wystarczy zerknac na dyscypliny sportowe" - tzn. klapnąć przed telewizorem, krzyknąć by ktoś doniósł piwko, bo właśnie mecz się zaczyna?
Bo 90% facetów uprawia sport głównie w tej postaci.
Asmax:
nie wiesz ile mam lat, nigdy nie mówiłem że jestem najstarszy na forum. A te 24 za moim nickiem uzywam już od kilku dobrych lat.
Podsumowanie:
IMO PvP i PvM jest ważne w mmorpg.
A całość napisałem tylko dlatego bo konrador, którego koledzy tłuką w szkole na przerwach, chce się wyżyć w mmorpg
. A biedak nie może. Więc siedzi na forach i trolluje jakie to te Everquesty, DAoC, Ultimy, AO, SWG, itd.itp. są chujowe.
Co kilka dni (chyba wtedy jak mu ktoś dupę skopie na przerwie) wywala jakiś smutny wywód o wyższości PvP nad PvE.
Na chuj pytam pisać pisać o tym setny/dwusetny raz? Są ludzie co wolą PvP, są ludzie co wolą PvM, są ludzie co robią tylko questy, są tacy co lubią pozwiedzać, są tacy co budują uber postać, są handlarze, piekarze, kowale, zbieracze, itd. itp. - i każdy chce się dobrze bawić.
Oczywiście popieram Konradora
- Players Killer jest rasą ponad wszystkimi, maxymalnie uber, trzeba mieć IQ conajmniej 145 by grać PK, trzeba znać grę od podszewki by grać PK, i najlepiej uprawiać jakiś sport w real-u (szachy mogą być, kapsle też bo to rywalizacja).
Czy ten typ myślenia nie jest przypadkiem śmieszny/żałosny?