kozas15 napisał(a):
[...]
Zresztą słyszałem jak wygląda( przynajmniej u mnie w Szczecinie) rekrutacja. Są z 3 etapy i w jednym np. pokazują Ci jakiś dość spory kod i pytają - jakbyś go zoptymalizował? I muszę przyznać, że o ile jakby kazali mi napisać jakiś program to bym pewnie napisał, to na czymś takim bym poległ.
Kończę właśnie I stopień informatyki i ekonometrii i nie wiem czy to był dobry pomysł z wyborem kierunku( i w ogóle studiów). No ale interesujące jest jak można zdobyć doświadczenie, skoro wszędzie go wymagają ;p
Jesli myslisz powaznie o zajmowaniu sie czymkolwiek w IT. To po tym pierwszym roku skladaj papiery na WI/ZUT i zaczynaj od nowa. Po uniwersytecie to raczej niczego ciekawego robil nie bedziesz. Na polibudzie jest masa ludzi, ktorzy sa *ogarnieci*, znaja technologie, zajmuja sie rzeczami hobbystycznie, i kadra, ktora tez wie o co chodzi. Studia na US to zmarnowany czas. No i nie masz +inż
Wracajac do OP;
Apropos wymagan "papierkowych". Ja po skonczeniu polibudy popracowalem 5 lat i wrocilem na uzupelniajace magisterskie, bo nie raz w ofertach pracy bylo wyksztalcenie *wyzsze*. Niby inzynier to tez wyzsze, ale tam siedzi pani basia, ktora sobie filtruje, jak nie zobaczy mgr, to cie odfiltruje i miesny chuj. Koles teraz aplikowal na 'starszego informatyka' w jednej z wiekszych firm. Pomimo duzego doswiadczenia w budowie sieci i administracji ma problem, bo szef pionu stwierdzil ze musi byc wyksztalcenie wyzsze i tyle (a kolega skonczyl na maturze). Bardzo mozliwe ze zamiast niego, prace dostanie jakis łoś po uniwerku, co ledwo umie windowsa zainstalowac.. takie sa realia tego smutnego kraju.
Co do pracy w IT jako takiej. Podstawa to.. posluze sie cytatem "Musisz sobie zadac jedno, zajebiscie wazne pytanie - co lubie robic? I zacznij to robic."
Praca w IT dla kasy to mordega, mozliwe ze jak z kazdym zawodem, w sumie. Uczenie sie czegos "bo w tym teraz jest kasa" jest najlepsza droga do zmarnowania swojego czasu. Wyjatkiem jest jesli naprawde dany obszar cie wciagnie i spodoba ci sie to co sie tam robi. W innym przypadku mordega i zeby w sciane.
Patrzac na twoje pytania, jesli nie jestes w stanie sam wyszukac informacji o tym co cie interesuje, nie potrafisz znalezc dokumentacji, a zwlaszcza jesli nie radzisz sobie z angielskim, to bedziesz mial naprawde duzy problem. To swiadczy o tym ze nie masz tego co jest w programowaniu najwazniejsze - umiejetnosci poszukiwania wiedzy. Bycie programista to ciagle szukanie rzeczy, szukanie bugow, szukanie kruczkow w dokumentacji, szukanie funkcji ktore cos dla ciebie zrobia, szukanie metod optymalizacji, szukanie innych ludzi z podobnymi problemami. Programista jest czlowiekiem, ktory musi sie nauczyc fizyki, biologii, zawilosci aerodynamiki czy innych bzdur, jesli tylko tego wymaga projekt. To oznacza ze potrzebujesz jasnego i chlonnego umyslu, ktory podlapuje nowe rzeczy i wpisuje je w reszte twojej wiedzy. Jesli nie umiesz sobie czegos wyszukac (w wieku 25+ !!!), to nie rysowalbym Ci swietlanej przyszlosci w tym kierunku. Prove me wrong!
Odnosnie dyskusji o iOS/Android. Na iOS bez reklamy, publishera ktory ma kontakty i dobrych znajomosci w applu, ciezko jest cos wypromowac. *Wszyscy* pisza cos na iOS. Kolejny *ville nie przejdzie. Trzeba dostarczyc albo produkcje o wysokich wartosciach produkcyjnych i z dobrym marketingiem, albo cos czego nie bylo, odkrywczego i niespotykanego (i miec farta!). Pracowalem jako producent gier mobile przez prawie 4 lata, to cos tam wiem
Tu ciekawa anegdota - robilismy jeden projekt dla Rovio, jak nas odwiedzili to wyszlismy na lunch, jeden z nich wyciagnal nokie n900 (high end wtedy) i odpalil gierke. Mowi - patrz, nasza nowa produkcja, za kilka miesiecy ja wypuszczamy. Patrze, no ladne jest, strzela sie ptakami do swin, jest 2d fizyka, byla juz taka gierka o strzelaniu trebuszetem do zamku. Coz pomyslalem, ladne ale malo odkrywcze.. raczej sie nie sprzeda. W dniu dzisiejszym ta gre pobrano ponad miliard razy. Ciekawostka jest, ze mimo faktu iz rovio moglo wydac ta gre samo jako studio, wzieli do wspolpracy chillingo, aby miec dostep do marketingu i PR. Jak widac - oplacilo sie.
Ja osobiscie bylem programista przez wiekszosc zycia, w 8 klasie podstawowki podlapalem turbo pascala na pozalekcyjnym kursie informatyki, a potem juz bylo z gorki. Lecialem po lebkach przez jezyki, klecilem cos na "kolanie" w domu i szedlem z tym do przodu. W miedzyczasie byl photoshop i 3dstudio (i tak, naprawde ciezko bylo nadazyc za rozwojem Max'a od 2.0 do 7.0, nie mowie juz o rendererach roznych). Na politechnice wiecej programowania i ulozenie wiedzy w zorganizowany sposob. Caly czas dazenie do tego zeby zrobic wiecej niz umiem, pokazac sie, zrobic cos nowego. Nigdy nie robilem "odklepywania" jesli chodzilo o grafike czy programowanie. Inne przedmioty.. to inna bajka
Potem dostalem robote w customer supporcie, gdzie przesiedzialem chwilke. Po pol roku pracy zaczalem pisac bloga o graniu, przemysle growym, trendach, troche o programowaniu etc (faugie, xoxoxo tomu). Wynikiem prowadzenia bloga bylo to, ze dostalem propozycje pracy jako producent przy grach, gdzie nie do konca wiedzialem czym zajmuje sie taka osoba, ani nie mialem zadnego wyksztalcenia w tym kierunku.
Ta praca to byl strzal w dziesiatke. Fakt ze musialem sie nauczyc podstaw zarzadzania projektami oraz podejscia stricte do gier w ekspresowym tempie, ale to bylo stanowisko, ktore dla mnie bylo idealnym dopasowaniem. Znalem sie na grach, programowaniu, grafice; kierowanie zespolem tworzacym gry bylo zajebistym wyzwaniem.
Po kilku latach takiej przygody przenioslem sie do corpo (teraz pracuje w takiej firmie co to ma Oko, Pszczółkę, M). Zalozenie bylo takie zeby zdobyc wiecej formalnego doswiadczenia, szkolen (bo tego w gamedevie praktycznie nie ma), zrobic certyfikacje (na tych papierkach robi si prawdziwa kase), zdobyc kolejny wpis w CV. No i tak sobie tu pracuje, robota jest jaka jest, robie to co umiem, ale charakter pracy jest juz zupelnie inny. To nie jest gamedev, i to mi ciazy. Z drugiej strony wiem ze gamedev w ogole (a zwlaszcza w polsce) to raczkujacy biznes, gdzie wsparcie pracownika przez firme jest dosyc nikle, godziny potrafia byc z kosmosu, kasa moze byc taka, inna, albo wcale; a koncowo studio oczekuje ze bedzie sie 'umieralo za gamedev', bo praca dla nich to powinna byc najwyzsza nobilitacja w zyciu..
To juz jest kwestia 'doroslych' wyborow, czy robi sie to co sie lubi, ze wszystkimi tego wadami, czy cos innego, ale stabilnego.
Nie zgodze sie z tczewiakiem ze na managerow wybierani sa ludzie, ktorzy juz wiecej nie potrafia, albo nie daja sobie rady. Tacy ludzie zostaja line managerami, czy tam HR managerami. Odpowiedzialnymi za urlopy, pozwolenia oraz "dobry klimat" pracy.
Wiele przedsiebiorstw robi blad dajac najlepszego programiste na kierownika projektow, gdzie to sa dwa, zupelnie rozne zawody. Programista moze sie nie spisac na takim stanowisku, bo poza wiedza na temat produkcji oprogramowania, moze nie miec miekkich zdolnosci, cierpliwosci do tworzenia raportow, umiejetnosci ciagniecia wielu watkow naraz, etc.
Z drugiej strony, prawdziwym koszmarem jest jak sie dostaje PM'a, ktory jest "nietechniczny" i nie mozna sie z nim w ogole porozumiec. Ja mialem to szczescie ze znam "IT" z roznych stron, i potrafie sie odnalezc w miare szybko. Zawod jest lekko niewdzieczny, wiec trzeba troche grubej skory, asertywnosci i pewnosci siebie. Trzeba tez umiec sie wyslowic w jasny sposob i umiec porozmawiac z klientem osobiscie (zazwyczaj w obcym jezyku). Mysle ze jesli ktos nie ogarnia dziedziny, w ktorej prowadzi projekt, to moze to prowadzic do frustracji, zarowno jego jak i zespolu.
Mimo wszystko, uwazam ze to ciekawy zawod, mniej lub bardziej przyszlosciowy, bardzo interdyscyplinarny. Zarobic sie da, na szczeblu poczatkujacym (1-5 lat) mozna dostac od 1 do 3 srednich krajowych brutto. Jak ktos sie dobrze gdzies ustawi to pewnie nawet wiecej. Problem jest taki ze wyskakiwanie ponad 2 srednie jest juz ciezkie i wymaga duzo farta, albo super waskiej specjalizacji, na ktora akurat jest zapotrzebowanie. Innym problemem jest zatrudnienie sie na takim stanowisku, wielu PM'ow to ludzie z doswiadczeniem na innym stanowisku, ktorzy jakos tam "awansowali". Niektorym udaje sie skonczyc studia/kursy zwiazane z tym zawodem i potem dostac sie jakos na juniora. Dosyc zamknieta, ale bardzo przyjazna klika.
Nie pisalem na forum kilka dobrych tygodni, to teraz macie wall of text crit. Podsumowujac: trzeba robic to co sie lubi, poszerzac wiedze, byc proaktywnym i nie stac w miejscu. Trzeba lapac okazje gdy sie nadarzaja, i nie bac sie podejmowac (skalkulowanego) ryzyka.
Howgh.