Ja bawię się około roku i miałem raptem kilka (2) sparringów i w kasku było ok. A jak trenuje z trenerem to on wie jak mnie bić aby ślady nie zostaly (jego żona na przejebane
). Pierwsze 3 miesiace to jest nauka chodzenia i uderzeń, po 4-5 zacząłem delikatnie bić się z trenerem - tzn on mi oddawał tak naprawdę. Teraz robimy sobie 3-4 rundki 2 min bo ciężko dłużej wytrzymać. Mój trener jest typ uciekający (trenowar Wari-costam i kickboxing) tzn trudno go wogole trafic
a on sobie mnie klepie na lajcie
. A sparring z innym to całkiem coś innego i narazie nie ciągnie mnie mega to tego bo nie nastawiam się na walki w ringu tylko raczej podejscie psychiczne do sytuacji stresowej wymagających przemocy fizycznej plus wytrzymałość i umiejętności.
Ogólnie z gościem typ dyskotekowy atak cepowy radze sobie bez problemu
PS. Z nosem to jest ciekawie, jak masz rękawice to trudno w niego walnąc - naprawdę dobrze chronią przy dobrej postawie no i go rozmasowujesz przed rundą i nawet jak coś wejdzie to jak w plasteline (mam całe szczeście miekki kinol - w zyciu mi krew nie leciala).