Na sam początek zadaj sobie pytanie co chcesz na desce robić. Jeśli masz zamiar bawić się we freestyle (luźna jazda bez ciśnienia na prędkość, skoki, salta, graby itd.) to deska i wiązania miękkie. Jeśli freeride (szybka jazda na krawędzi) to twarde i wtedy odpadają nowe buty bo wiązania są kompatybilne z butami narciarskimi.
Do nauki i na kilka najbliższych lat wystarczą Ci spokojnie deski używane- takie w przyzwoitym stanie można dostać od 300zł do 700 złotych (z wiązaniem, cena też różna w zależności czy ma być freeride czy freestyle- freestyle jest z reguły droższy bo popularniejszy no i od stanu zużycia).
Co do porad w sklepie to spróbuj się dowiedzieć gdzie w Twoim mieście są takie z których ludzie są zadowoleni. Polecam jakieś inne forum na portalu o tematyce snowboardowej/narciarskiej, chyba, że ktoś z "miejscowych coś wie. Ja np mogę pomóc ze znalezieniem dobrego sprzedawcy na Śląsku i w kilku innych miastach. Zangetsukun pewnie zna kogoś w Częstochowie.
Nie ma nic gorszego niż sprzedawca cwaniak, który wciska najdroższy sprzęt uzasadniając, że na pewno będzie "najlepszy dla pana". Prawda jest taka, że najdroższy sprzęt to faktycznie zrobiony z najlepszych materiałów ale tez taki sprzęt potrafią dobrze obsłużyć dopiero doświadczeni jeźdźcy. (na co gościowi, który dopiero się uczy jeździć super-twarda deska, idealna dla instruktorów freeride'u za 3k jak go szlag trafi zanim zmusi ją do skrętu?)
Sprawdź, czy w Twoim mieście jest jakaś giełda sprzętu zimowego- tam sobie na 10+ stoiskach wyrobisz opinie o cenach a przede wszystkim (czego na allegro nie masz szansy zrobić)
obejrzysz sprzęt.
Zobacz sobie jak szerokie są krawędzie boczne w nowych deskach- z reguły jest to ok 2mm. Jeśli ktoś będzie Ci próbował sprzedać używkę z mniej niż 0.5mm bocznej krawędzi to sobie odpuść, bo ta deska nie wytrzyma więcej niż 1 sezonu serwisowania.
Analogicznie, jeśli na spodniej części zaczyna przebijać jasny placek warstwy, która jest pod ślizgiem (nie mylić z często spotykaną wklęsłością ślizgu bezpośrednio pod wiązaniami- to normalne w średniej klasy dechach)- taka deska już ledwo zipie. Takie wyszorowane placki z reguły są spotykane 10-15cm od dziobu lub tyłu dechy- tam gdzie jest najczęstszy kontakt ze śniegiem. Sprawdź czy deska nie ma uszkodzonej krawędzi- czasem gdzieś krawędź będzie wykrzywiona po upuszczeniu dechy przy transporcie czy po bliskim spotkaniu ze skałami- tego typu rzeczy bardzo zaniżają cenę sprzętu, natomiast jeśli krawędź nie jest pęknięta to na takiej desce spokojnie można się uczyć.
Na sam koniec warto sprawdzić czy nie ma ubytków w ślizgu i czy krawędź jest ostra- nic czego serwis narciarki nie jest w stanie naprawić ale taki zabieg zawsze dodatkowo kosztuje (od 40 do 100 złotych za ostrzenie krawędzi+uzupełnienie ubytków+smarowanie na gorąco- cena rośnie w zależności od ilości zniszczeń na ślizgu). Tutaj też wyczulam na nieuczciwych sprzedawców, którzy smarują deski parafiną bez uprzedniego ostrzenia/uzupełniania dziur- deska sprawia wrażenie "jak nowej" a po dniu jazdy, jak parafina się zetrze wychodzi nagle, że w desce jest pełno rys po kamieniach (i to nie od naszego jeżdżenia).
Spodnie przydadzą się snowboardowe, rękawice też jak powyżej doradzono. Pierwszy dzień i czasem drugi to nauka upadania i wstawania, staraj się upadać twarzą do przodu - mniejsza szansa, że sobie uszkodzisz nadgarstki.
A jak już to wszystko będziesz miał za sobą to zrób sobie przysługę i wynajmij na 2-3 godziny instruktora- nie ma nic gorszego niż złe nawyki podczas nauki. Instruktor wypunktuje najważniejsze rzeczy, zada kilka ćwiczeń i od razu będzie lepiej.