Akurat jaruzel to raczej mniejsze zło niż baumann. jaruzel dorobił się najmniej na przemianach - raczej jego kolesie z partii i podwładni ze służb. Ja oczywiście nie mam prawa tego pamiętać, ale ojciec solidaruch z tamtych czasów opowiada, że było już naprawdę ostro w Gdańsku i rzeczywiście groziła nam braterska pomoc jak w Czechosłowacji, więc stan wojenny uratował przed rzezią wielu. Oczywiście pod znakiem zapytania stoi to czy stan ten był przemyślanym działaniem w obawie o cały naród czy tylko o własne dupy, bo prawdopodobnie jaruzel i kolesie w trakcie pomocy dostaliby zawału.
Pamiętać należy, że telewizja i radio było wtedy podległe rządowi, a rząd promował tam wałęsę, mazowieckiego i kuronia jako wybawicieli przeciwnych reżimowi, a stan wojenny miał przechylić czarę goryczy w społeczeństwie, aby doprowadzić do późniejszych - w pełni kontrolowanych przemian. Sprawa z jaruzelem jest mniej klarowna niż z baumanem jednak, bo mimo, że miał prawdopodobnie na celu ratowanie siebie to mimo woli uratował od zagłady ogromną część społeczeństwa. O ile bowiem solidarność (świadczyć o tym może sposób werbunku wśród studentów i to, że potem tym działaczom nie blokowano ścieżki kariery akademickiej) była organizacją kontrolowaną przez komuchów, to na wybrzeżu był ogrom skrajnych roboli, bez mózgu, którzy chcieli wywoływać wojnę domową - co doprowadziłoby to chęci pomocy z moskwy.
"Upadek" komuny był raczej wspólnie z zsrr zaplanowany, ale nasi wspaniali bracia nie dopuściliby do niekontrolowanych przemian.
Gdyby nie stan wojenny to możliwe że komunizm "upadł by" dopiero z 5-10 lat temu.
A wszyscy oni i tak chyba mają niezły zaciesz na ryjach, że tyle czasu trzymają się już koryta i nie zanosi się na zmiany
_________________
ciemny lud to kupi
Deshroom napisał(a):
jeszcze mnie lewy kciuk boli od biegania