ale mamy wielu "expertow" do wojska na forum z zerowym pojęciem. Wielkość armii nie ma takiego znaczenia, liczy się wyposażenie i wyszkolenie. Obecnie 100 tys zawodowych żołnierzy nie jest niską liczbą. Brakuje im wyposażenia i szkoleń a to kosztuje MILIARDY, głupie wyszkolenie specjalisty od kierowani atakiem naziemnym przez lotnictwo to wydatek ok 1 miliona, a potrzymanie umiejętności to wydatek 200 tys zł rocznie. Wyszkolenie pilota to są miliony zł, później musi wylatać przynajmniej 40 godzin rocznie aby nie zapomniał tego czego sie nauczył, kolejne setki tysięcy zł , szkolenia w strzelaniu znowu kupa kasy, szczególnie kiedy jeden pocisk to 20 tys $. To wszystko kosztuje MILIARDY. Obecnie nie jest tak źle, w ostatnich latach wymieniono i/lub zakupiono sporo nowego sprzętu, i nie chodzi mi tylko o nowe samoloty/czołgi/transportery a przede wszystkim nowy sprzęt łącznościowy, wyposażenie osobiste zołnierzy.
Większość myśli ze silna armia to duża armia, a to nie jest prawda.
Pieszczoch napisał(a):
Rozwój armii można pogodzić z rozwojem gospodarki.
Lekkie wozy jesteśmy w stanie produkować sami. Zaprojektowanie uzbrojenia podręcznego i automatycznego też.
Już nie wspomnę, że w PL za komuny produkowaliśmy niezłe odrzutowce treningowe.
Jakby rozwinąć sektor militarny i pompować nawet zwykle 10mld rocznie do fabryk z 100% polskim kapitałem - to i bezrobocie by spadło.
ale bzdura, większość sprzęty sami podkujemy w Polsce. Bron strzelecka amunicja, moździerze, środki łączności/szyfrowania, działa samobieżne, transportery kołowe, cześć rakiet. Nikt normalny nie bedzie wydawał miliardów na stworzenie, a później kolnych miliardowy na produkcje 50 samolotów.