White Trox napisał(a):
Jeszcze taka myśl mnie wzięła, przecież nogi chyba obrywają przy takim hamowaniu. Na starość będzie krzyk i płacz.
Ja tam muzy na rowerze słucham w lesie czy na ścieżce rowerowej, ale na drodze włącza mi się instynkt przetrwania i je zdejmuje. Fury hałasują więc ch... słychać i trzeba pogłośnić, a jak pogłośnisz to mniej słyszysz z otoczenia.
Stawy mocno obrywaja, ale znowu nie u kazdego to sie odzywa. Za to jazda sama w sobie jest przyjemniejsza. Fakt, ze dostosowujesz predkosc tym jak szybko obracasz nogami daje Ci w pewnym sensie wieksza swobode.
Ja osobiscie nie jestem fanem jezdzenia na ostrym bez jednego awaryjnego hamulca szczekowego, bo jednak na lancuch dzialaja takie sily, ze trzeba byc idiota, aby powierzyc swoje zdrowie, czy zycie kawalkowi metalu, ktory jest rozciagany raz w jedna, a raz w druga strone.
Ja jeden jedyny raz wyjechalem do pracy bez hamulca, bo przed wyjsciem nie wyrobilem sie z jego montazem i wlasnie tego dnia mi poszedl lancuch przy hamowaniu. Szczesliwie byla to pusta droga, gdzie przez kilkanascie sekund po prostu przekulalem sie z tych ~35km/h na 0. Nie zmienia to faktu, ze strach byl nieziemski, bo bylem doslownie bezradny - gdyby to byla akurat godzina, gdzie ta droga ma spory ruch to jedyna opcja na 'zatrzymanie' sie byla by celowa gleba na pobocze.