+1 tczew
candidoser napisał(a):
co to ma do rzeczy, niech tez domagaja sie podwyzek.
Może gdyby nie musieli zarobić na te armie urzednikow to by zarabiali więcej. Domaganie się podwyżek w sektorze publicznym to domaganie się więcej kasy od reszty społeczeństwa.
Idealistycznie to dla mnie nie powinno być plac minimalnych ani siedzenia pracy 8h, tylko po prostu praca ma być zrobiona i tyle. Może gdzies indziej to realne u nas pewnie nie.
Nauczyciele: moja ciotka dostawala za prace w liceum 2700 netto. 3 miesiące wolnego. Mala ilość godzin w pracy. 13 pensji w roku. Czy na nasze warunki to mało? Był też ten rok na "poratowanie zdrowia" ale chyab już nie ma.
Kuzynka kuratorka: 3-4k na łape, samochod i paliwo opłacone. 36 dni urlopu. Niepełny wymiar godzin pracy.
To nie są stanowiska 'dyrektorskie'. Że niby źle? No i od razu, ze oczywiście po znajomości robota.
Połowa mojej rodziny to budżetówka, oni komfort maja zdecydowanie większy. A mąż kuzynki pracuje w prywatnej firmie, dojezdza codziennie 100 km i się tylko wkurwia ;]
candidoser napisał(a):
+1 tczewiak
tylko taka uwaga, mysle, ze za upierdoleniem firmy nie stoi zwykla pani jadzia z okienka z pensja 1500pln.
Ale jest ich za dużo.