on pracuje w agorze

montezumo, dyskusja zaczęła się od raportu MFW, temat cie przerasta, więc zamilcz.

Tnie. Przy ciaglym obnizaniu podatkow deficyt jest raczej nie do unikniecia, przynajmniej w pierwszych latach, pozniej powinno to procentowac dzieki wzrostowi PKB i obnizaniu bezrobocia (ludzie podatki placa nizsze, ale placi je wiecej ludzi i mniej idze na socjal).

Dlug publiczny maja wysoki, ale wazne ze go obnizaja (startowali z naprawde niebezpiecznych dla gospodarki poziomow):

http://pl.tradingeconomics.com/hungary/ ... ebt-to-gdp

Na Wegrzech straszy tylko wysoki VAT, ale widac tez zamierzaja cos z tym zrobic. Napewno nie da sie w jednym roku obnizyc VATu i dochodowego, bo to mogloby sie skonczyc kiepsko dla budzetu. Napewno obnizenie dochodowego jest bardziej polityczne, bo ludzie dostaja wyzsze pensje. Mysle, ze za rok sie wezma za obnizaniu VATu.

Tylko 1% ale z i tak niskiego poziomu. Poza tym liczy sie, ze wogole obnizaja podatki w przeciwienistwie do Polski ktora ciagle je podnosi (nie zwiekszajac kwoty wolnej od podatku).

Coraz wiecej firm sie przenosi na Wegry, ciagle maleje bezrobocie. To bardzo dobrze wrozy na przyszlosc. A w Polsce?

wesolo maja w tym Knurowie
http://wiadomosci.onet.pl/slask/knurow- ... cja/v8f0dt

powinni jeszcze kilku debili odstrzelic, to moze do reszty pacanow by cos dotarlo.

Za śmierć tego debila nie odpowiada policjant, a kopacz z tuskiem.

W polskim systemie musielibyśmy najpierw ciąć wydatki, żeby zacząć obniżać podatki. A tego tak słaba partia jak PO nigdy nie zrobi, mieli szansę w 2007/2008. Deficytu nie można zwiększyć przez konstytucyjny próg (bardzo dobrze), a potem dopiero ścinać wydatki państwa.

Chyba rzeczywiście najlepiej by było, gdyby do władzy u nas doszedł Wipler i jemu podobni. Przez 4 lata zrobiliby najistotniejsze reformy, pewnie ponieśli tego konsekwencje w wyborach, wróciłaby stagnacja ala PO, ale już nie byłaby tak uwsteczniająca dla tego kraju.

Przypominam, że rostowski zwiększył próg i zmienił sposób liczenia zadłużenia.

http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,178 ... e_GUS.html

To kto tam z forum jest w elicie? Jak patrzę na Warszawę, ceny mieszkań, ceny żywności, ilość luksusowych atu na drogach to mam wrażenie, że to inna Polska.

Ilosc luksusowych aut to zaden wyznacznik, u mnie na Mazurach tez ich jest duzo, a zarobek powyzej 2k to jest szczyt marzen.

Jak jade do Trojmiasta, a potem wracam na Mazury to jakbym jechal z jednego kraju do drugiego. Narastajaca przepasc...

W jakim sensie żaden wyznacznik? Nawet leasing auta luksusowego to koszt 1.5-3k. Nikt ze średnimi zarobkami na to się nie zdecyduje bo tyle statystycznie ma na cały miesiąc na wszystko. Mamy chyba największy wskaźnik rozwarstwienia społecznego w Europie.

To nie slabosc tylko wyrachowanie. Wygrali jedne wybory na nierobieniu niczego wiec licza, ze nastepne tez wygraja. W systemie etatystycznym dwie kadencje ustawiaja ludzi na cale zycie, a jak dostana trzecia to juz naprawde moga miec w dupie co dalej bedzie sie dzialo z tym krajem. Widze po bylych znajomym jak sa coraz lepiej ustawieni, a sa to dzialacze PO sredniego i niskiego szczebla. Zyja w totalnym oderwaniu od rzeczywistosci.

W sensie, ze luksusowe samochody na ulicach nie oznaczaja bogatego spoleczenstwa. Najwiecej takich aut chyba widzialem w Rosji za czasow Jelcyna, kiedy panstwo bylo w zupelnej rozsypce. Na zachodzie bardzo bogaci ludzie potrafia jezdzic na rowerze albo komunikacja miejska (jesli uznaja ze jest im tak wygodnie), bo dobry samochod to nie jest wyznacznik niczego, liczy sie ilosc cyfr na koncie.

No przecież nawet na maserati zęby (w Polsce) ostrzą sobie nawet przeciętni elektrycy.

Ale o czym ty mówisz? Średnia pokazuje, że w Polsce przeciętny człowiek zarabia 2-3k na rękę, a tyle kosztuje miesięczne utrzymanie dobrego auta na firmę. Chodzi o poziom życia i dystrybucję dochodów. W dużych miastach jest masa ludzi, którzy żyją na wysokim poziomie jak na nasz kraj. Jest grupa uprzywilejowana i ci co ledwo wiążą koniec z końcem. To ile masz na koncie to tylko część obrazka, Polacy ogólnie wolą wydawać niż oszczędzać. No ale trzeba mieć z czego oszczędzać.

Rosja to dobry przykład bo tam jest podobnie. Grupa bogatych, grupa biednych i niewiele pomiędzy.

http://www.rp.pl/artykul/1198605.html?u ... NE.twitter
Ciekawe.

ciekawe.
ale u nas tak nie mozna, bo PIS.

Beznadziejne rozwiązanie. Wręcz powinniśmy iść w drugą stronę i zniesienia minimum 5% progu.

Oczywiście, że beznadziejne. Przy dużym rozdrobnieniu i niskim poparciu jednostkowym legitymacja zwycięskiej partii do przeprowadzenia reform jest gorsza niż w przypadku konieczności szukania koalicjanta. JOW i nie trzeba progów.

Wystarczy przełączyć z %PKB na zadłużenie w Euro i od razu widać, że jesteśmy w czarnej dupie (murzyńskiej). Węgrom możemy pucować.