Odchodzi się od "awansu" z developera na PM. To jest mało wydajne. Kiedyś dla PM stawki były wyższe, teraz się zrównały i developerom już nieśpieszno do "awansu". Teraz zazwyczaj zostaje się scrum masterem i team leaderem, aby nadal mieć styczność z technologią i jako sm separuje się ekipę od po. Razem tworzą coś na kształt dawnych pm, a obecnie pm stoi zupełnie gdzie indziej - na styku biznesu i marketingu, a nie biznesu i it.
Nawet tam gdzie zachował się stary model na PM bierze się tylko ludzi wykształconych na managerów, a nie na programistów. No chyba, że z kogoś pizda, a nie programista. Kiedyś nobilitowało się w ten sposób najwydajniejszych lub najbardziej wchodzących w dupkę, ale w przypadku najwydajniejszych - traciło się na wydajności w zespole. Więc teraz nagradza się ich szkoleniami i podwyżkami (tia wiem jak to wygląda w korpo - nie dadzą póki się papierów nie rzuci - wtedy nagle budżet staje się elastyczny).
W pewnej firmie produkującej procesory (
nie wolno mi podać nazwy! ) widełki dla devsów i pm są identyczne. Mało tego - pm może zarabiać maksymalnie tyle ile najlepiej zarabiający dev w jego teamie. Ale zazwyczaj zarabia jeszcze mniej. Devsi już nie czują parcia na "awans", bo wiedzą że są świetnie ustawieni. PM zaś wie, że jak nie będzie szanować swoich nygusów to mu spierdolą na inne pole bawełny i to on dostanie mega po dupie.
Oczywiście cały czas mowa o sensownych devsach, którzy lubią to co robią, a nie code monkeys, którzy skończyli studia, bo "dobra w tym kasa" i po 10 latach nie kumają po co im algorytmy.
_________________
ciemny lud to kupi
Deshroom napisał(a):
jeszcze mnie lewy kciuk boli od biegania