Co takiego unikatowego było w Vanguardzie?

Crafting i synergia klas w grupie, do tego całkiem ciekawie rozegrana kwestia otwartości świata, wewnętrzne gierki w karty i proces samego craftu, odkrywanie receptur i modeli nawet po roku od premiery miało miejsce.

Ja chciałbym MMO w którym wyprawa na bossa albo do jakiegoś dungeona to wyprawa na kilka godzin. Najpierw ktoś może Cie zabić po drodze, a potem jak już dojdziesz jest walka z mobami.

chyba wszystkie klasyczne mmorpg oferowały taki lub bardzo podobny content.

Najlepszy crafting jaki spotkałem w grze mmo- a grałem prawie we wszystkie gry jakie wyszły - poza Wow-em
Dozowanie składników ( poszczególne tiery) , katalizatory, trzymanie temperatury, chyba też chłodzenie ( już dobrze nie pamiętam) itp- ogólnie z tych samych składników mogłeś mieć bardzo różne itemy- dawało to sporo radochy.

W Age of Conan były instancje z bossami gdzie można było wejść tylko po to by wyciąć inną ekipę lejącą bossa, a w WoW pamiętacie smoki i jakie napieprzanki pvp były ale szybko się okazało że powstał kalendarz i unikanie pvp bo przecież zaliczenie smoka ważniejsze, albo zarąbiste wejścia do instancji w blackrock mountain w wow, ile tam było pvp i płaczu żeby zrobić teleport, no i zrobili.

W grach typu WOW taki motyw "dotarcia" i przebicia się do contentu nie ma racji buty. Bardziej myślę o grach jak Darkfall albo Wurm, gdzie dojście gdzieś okupione jest naprawdę zajebistą wędrówką ;P

Panie, kto ma na to czas?!

Dlatego gram w Playerunkown's Battlegrounds