Wiekszosc fanow komiksów o Batmanie ma pewnie grubo powyzej 20-tki, Batman - taki z Detective Comics, a ni filmow Shumachera - to bohater dosc niedzisiejszy, i 14latkom wychowanym sie nie spodoba, daje sobie uciac lewa reke.
Tak naprawde nowy Batman nie jest zadnym Batmanem. Gdyby tylko zmienic nazwy i kostiumy, moglby to byc rownie dobrze typowy film o amerykanskim gliniarzu ( a prywatnie milionerze filantropie). W ogole slabizna sa dialogi i bzdurne sceny, cala ta laska, 23-letnia prokurator generalny Gotham, jezdzaca do domu metrem.
Nie jest to zdecydowanie film dla fanow komiksow o Batmanie, ani dla fanow pierwszych dwoch odslon tego cyklu, autorstwa Tima Burtona. Tak w ogole przysypiałem na tym filmie. A Batmanowi glos podkladal Henryk Talar
Burton to tworca z charyzma, Nolan to rzemieslnik.
Ja rozumiem, ze to mial byc taki eksperyment - robimy z Batmana film realistyczny, odkolorowujemy z komiksowej otoczki. Niestety, przez to Batman staje sie nudny. Wypadaloby wiec nadrobic dobrym dialogiem, nielgupim scenariuszem czy jakimis charyzmatycznymi aktorami, a tu mamy tragicznie glupiego Scarecrowa ( i dupnie wygl;adajacego w porownqwnaiu z komiksem ) oraz Ras-al-Ghula, ktory do komiksowego moze i troszke podobny, ale za to jak go ogladalem, to mialem wrazenie ze gra wciaz Qui-gonn Jina z gwiezdnyuch wojen. Ijeszcze cieniutka te laske, i zenujaca scene koncowa. I Gotham ni to burtonowsko-gotyckie, ni to jak Metropolis z Fritza Langa. Nolan widac nie umie sie poslugiwac efektami.
Duzo lepszym filmem zdecydowanie Sin City. Batman zupelnie nie wyszedl, taki typowy szary nudziarz, ktorego sie pamieta na 3 minuty po wyjsciu z kina.