Czas na popołudniowy rap.
Yo, jestem Rage,
zwany też Cou,
dziwki na mój widok robią łał,
3...2...1...i tyle,
mówię zawile,
zostawiam w tyle,
cię, przy twej mogile,
popraw sobie bryle,
bo utopisz się w tym pyle,
zniszczą cię moje goryle,
to tyle, znasz te style,
po ile, co i za ile,
może za chwilę,
może się mylę,
moja tajna technika, co chwyta,
jak stara bryka pyka,
jak duch znika, oni są tu,
z odmętów czarnego lądu, przybyli,
pod wpływem chwili jaraniem się wymienili,
przez chwilę byli,
do brzegu przybili tu i byli mili,
i spalili, ze mną afgańską kostkę towaru,
poszliśmy do baru,
bo środek karnawału,
wchodzę pomału,
smród jak od bazaru,
ja pierdolę,
chyba na zewnątrz wolę,
mkniemy, mokniemy,
dymem cuchniemy choć tego nie chcemy,
ale idziemy, freestyle'ujemy,
bo w beton tego miasta,
moje serce wrasta, tutaj tyle lat,
ta sama ławka i ten sam mój brat,
kiedyś młodzi byliśmy,
dobrze się bawiliśmy,
teraz już 30 lat,
obudziłem się za późno, fuck,
nie ma pracy, stary,
w tym świecie nie działają czary,
i nie ma kochającej dziewczyny obok mnie,
i nie będzie,
za dużo razy w tygodniu jestem na komendzie,
umrę sam,
ale jak byłem młody,
to byłem cham,
myślałem, że wszystkim radę dam,
a teraz jestem sam,
bez pieniedzy i pracy,
podpierdolę coś z tacy,
i będze cacy,
ja pod ziemią ukryty,
tak jak stalagmity i stalaktyty,
mój mózg przepity,
do reszty przebity, i płuco czarne,
jest bardzo marne,
kończymy rymy, bo się pogubimy.
Yo.
_________________ Look at you, hacker. A pathetic creature of meat and bone, panting and sweating as you run through my corridors. How can you challenge a perfect, immortal machine?
Ostatnio edytowano 6 sty 2008, 13:01 przez CouRage, łącznie edytowano 2 razy
|